Hipnoza – moja pierwsza wędrówka poza ciałem
Najtrudniejsze, ale zarazem najbardziej fascynujące i najdalsze podróże, które możemy odbyć to, te w głąb naszej duszy, naszego najwyższego jestem, nadświadomości. Trudne, bo wyruszamy zupełnie sami, bez map, kompasu, instrukcji obsługi i telefonu alarmowego do Huston. Jedyne co nam towarzyszy to własne otwarte serce… I nasi przewodnicy, których tam na nas czekają.
Oto opowieść o mojej pierwszej świadomej podróży poza ciałem.
Rok po moich 42 urodzinach na wielu płaszczyznach okazał się przełomowy. Są tacy, którzy twierdzą, że zmieniamy się w cyklu co siedem lat. Nie wiedząc o tym, ale zgodnie z tą zasadą wstąpiłam na drogę wzrostu duchowego właśnie na tym etapie życia.
WĘDRÓWKA POZA CIAŁEM
Początkowo zmiany następowały głównie w moim sercu. Dzień po dniu. Nie były widoczne na pierwszy rzut oka. Stawały się na tyle silne, że z końcem roku sprawy zmieniły swój bieg jedne po drugich w błyskawicznym tempie. Teraz po mojej pierwszej sesji hipnotycznej, w czasie której wyszłam poza to co do tej pory wiedziałam, wszystko nabrało sensu, a nawet śmiało mogę powiedzieć zostało zaplanowane. Zaplanowane nie przeze mnie. Oczywiście chciałam zmian, ale zostałam przyprowadzona w to miejsce i ten czas, aby POSPRZĄTAĆ.
Przed sesją przeczuwałam to i owo. Dane mi było zajrzeć tu i tam poza zasłonę rzeczywistości.
Z moim Archaniołem Rafaelem kontaktuję się od ponad roku. Początkowo zjawił się jako jasnozielona smuga światła. Z czasem do zastępu moich strażników dołączali kolejny archaniołowie. Teraz oddaję się w ich opiekę codziennie, w różnych sprawach. Zawsze dzięki nim mogę liczyć na wolne miejsce parkingowe (dla tych którzy nie wiedzą co to znaczy w Krakowie, dodaję że to graniczy z cudem, a już znajdowanie go tuż przy budynków do którego zmierzam, to już jest absolutne mistrzostwo świata). Oni to potrafią i znacznie więcej. Miejsce w przedszkolu samorządowym dla Zuzi mi załatwili. Gdy zadaję pytania lub rozważam jakiś problem, dzięki nim powoli spływają do mnie konkretne informacje, pomysły, wskazówki. Podążając za nimi znajduję rozwiązania. W totka nie wygrałam. Nie dali wciągnąć się w przekupstwo. To za byłoby zbyt proste. Rozmieniłabym się na drobne, jak to miało już miejsce w moim obecnym życiu. Być może zbyt mocno zatraciłabym się w tym co przyziemne. W pozostałych sprawach są absolutnie niezawodni. Jestem pewna, że ratowali mnie parokrotnie z opresji. Raz gdy jak się potem okazało jeździłam samochodem, w którym praktycznie nie było już oleju, skierowana zostałam do warsztatu tylko po zmianę przepalonej żarówki świateł mijania. Oczywiście skrupulatny mechanik zajrzał do zbiornika oleju. Nie należy zawierzać elektronice, bo jak widać zawodzi i nawet kontrolka nie zasygnalizowała tego. Innym razem, gdy byłam w długiej drodze po Polsce któryś schował na stacji benzynowej kluczyk od samochodu. Bezładnie i nerwowo kręciłam się po niej przez kilka minut. Jak je znalazłam, wiedziałam, że gdzieś mnie ma nie być. Podziękowałam i wcale nie zdziwiłam się jak około 150 km dalej na Autostradzie A1 w kierunku Gdańska stanęłam w kilkunastokilometrowym korku, który powstał po kraksie kilku aut. Kogoś odtransportowano helikopterem do szpitala. Wiedziałam, że to mogłam być ja. Zawsze w takich momentach okazuję ogromną wdzięczność i wiem jaką jestem szczęściarą.
Jak widać od jakiegoś czasu elastycznie poruszam się między sferami, ale to co nastąpiło teraz przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Sytuacja zaskoczyła mnie na tyle, że od czterech dni zbieram myśli i próbuję to ogarnąć. Jedyne co mogę zrobić to usiąść i ubrać to w słowa, choć większość obrazów trudno mi opisać. To wykracza poza wszystko co do tej pory wiedziałam o sobie i świecie.
Idąc na sesję chciałam zrozumieć, wejrzeć, dociec istoty spraw w różny sposób przejawionych wcześniej. Zupełnie nieśmiało, nie wiedząc, co może mnie spotkać. Czy uda mi się wejść w stan transu. Teraz wiem, że szłam po nitce do kłębka. Moje działania mogły wydawać się chaotyczne i raczej bez sensu. Zresztą chaos to mój żywioł. Pozornie przypadkowe spotkania, odnajdywane informacje, które docierały bez składu i ładu. Teraz wiem, że takie nie były. Dokonało się. Nie ma w tym przypadku. Nie ma też odwrotu. Miałam się dowiedzieć i zmienić cel swojego życia. Chwilę mi zajmie zejście na nieprzetarte ścieżki.
Teraz zwracam się do tych, którzy myślą o zrobieniu regresingu. Jeśli coś Cię w tą stronę ciągnie. Uważaj, bo to może zmienić całe Twoje dotychczasowe życie. Nic już nie będzie takie samo. Oczywiście jeśli nie boisz się przewartościowania i prawdy, to Cię to uwolni z więzów rzeczywistości. Jeśli czujesz, że jest w niej fałsz i nie jest to zgodne z Tobą, to nic piękniejszego nie może Cię spotkać. To uwalnia od bólu, gniewu i lęku, a przynosi spokój, ufność i wszechogarniającą miłość.
Obecnie największa trudność tkwi w moim ego. Jest jak forteca, ukształtowana przez wieloletnie wbijanie mi dogmatów, „prawd objawionych” i innych tego typu bzdetów. Jak uznać w mgnieniu oka, że to co mnie ukształtowało jest nieprawdą, fałszem i manipulacją. To z ego przyszło staczać mi najbardziej zacięty bój, aby to przyjąć bez cienia najmniejszej wątpliwości. W ego wpisane mamy różne kody. Mogą one być zupełnie świadome, ale większość skrywa się w cieniu naszej podświadomości. To niewiara we własne umiejętności i możliwości to mój największy obecnie wróg.
CO ZOBACZYŁAM
Wysłano mnie, aby POSPRZĄTAĆ.
To nie był wybór mojej duszy, ale nie zostałam też do tego zmuszona. Ktoś postanowił, a ja to uznałam za swoje.
Jestem tu po to, by UZDRAWIAĆ.
Na moim trzecim oku zobaczyłam BRYLANT jakiego jeszcze ten ziemski świat w postaci fizycznej jeszcze nie widział. Kryształowo czysty, z pięknym szlifem. To prawdziwy skarb.
Jestem UZDROWICIELKĄ. W stanie wizyjnym widzę martwe, chore komórki i wszelkie dysfunkcje ciała. Zobaczyłam wyraźnie czarne oczodoły Bolesława oraz grube czarne naczynie wychodzące z serca. Nie wszytko umiałam wyrazić słowami. Nie na wszystko są odpowiednie słowa. To ogromna odpowiedzialność i poważna misja. Póki zajmowałam się dietami, to mogłam to traktować jak dziecinną zabawę w doktora.
W stanie wizyjnym zobaczyłam fale zielonej energii wypływające z moich rąk. Bolesław mógł ją poczuć. Jest to tym dziwniejsze, że ja jej nie czuję nadal. Muszę się tyle jeszcze nauczyć. Mam nadzieję, że RASTIEL mój bezcielesny przewodnik z najwyższej bodaj sfery odnajdzie do mnie drogi, aby mi swoje nauki przekazać.
Jestem MEDIUM.
W stanie wizyjnym dopływają do mnie słowa, obrazy, przekazy innych energii, postaci. Jeśli wibruje Wam w sercu Maria Magdalena, to na końcu sesji mówi do Ciebie Kobieto kilka słów. Posłuchaj!
Moje ego nieustannie walczy teraz o prawo głosu. Mówi mi, że wyrwałam się spod kontroli i uwięzi, a to może oznaczać tylko jedno – totalne szaleństwo… I tak też się czuję jak odmieniec i wariatka. Choć racjonalnie myślę i oceniam to co mnie otacza. Jednak zaczynam mylić to co przyszło spoza mojej świadomości z tym, czego się nauczyłam w obecnym życiu, a tym co spłynęło do mnie, bo dopuściłam wiedzę, którą uzyskałam w poprzednich wcieleniach. Sama nie wierzę w to, co piszę. Potrzebuję czasu, by wszystko poukładać.
Kompletne szaleństwo, ale wiecie co? Dobrze mi z nim. I się nie boję! Bo i czego?
Serce nigdy nie kłamie, a ono mówi, że to prawda. Cały ten szum medialny wkoło to jedna wielka ściema, stworzona po to, aby nie dopuścić go do głosu. Wszystko jest najważniejsze i najpilniejsze: zapłacone rachunki, porządki, dzieci, praca, a nie równowaga i wsłuchanie się właśnie, w to co ono do nas mówi. Nawet jak czujemy dysonans, niezgodę na to co wokoło i widzimy jasno z czym nam źle i nie po drodze, brniemy w rzeczywistość dalej, podążając za stadem, bo wszyscy mówią, że tak trzeba.
Nic nie trzeba, nic nie musimy.
Mamy wolną wolę. Mamy wybór. Ale aby wybrać to co właściwe dla nas samych, a nie wszystkich wkoło, musimy zostać sam na sam z własnymi myślami…
Aby poznać cel własnej duszy i drogę do realizacji własnych celów… Sens bycia tu i teraz…
Tylko w tym głosie wewnętrznym nie ma fałszu i sprzeczności…
Tylko pójście za nim daje szczęście i wewnętrzny spokój i radość istnienia…
Czego i Tobie z całego serca życzę.