Zdrowe jedzenie czyli właściwie jakie? cz. 1
Zdrowe czyli jakie? W rozmowach z ludźmi ciągle słyszę, że wiedzą jak zdrowo żyć, wiedzą co robić, co jeść, żeby nie chorować. Przy pogłębionym wywiadzie okazuje się jednak, że mają różne dolegliwości również emocjonalne, z którymi sobie nie radzą. I chociaż mają głowy nabite przekonaniami czują, że nic już nie działa. A może czas zapytać siebie o to, co dla mnie znaczy zdrowe?
Więcej rozsądku jest w twoim ciele,
niźli w twej największej mądrości. (Friedrich Nietzsche)
DLACZEGO NIE ZDROWE
Od jakiegoś czasu z premedytacją staram się nie używać określenia „zdrowe”, w odniesieniu do odżywiania, czy stylu życia.
Moim zdaniem słowo to jest jak wór bez dna, jest już tak mocno wyeksploatowane i zużyte na potrzeby choćby marketingu, że przestało być miarodajne i faktycznie mówiło cokolwiek.
Ludzie mają nabite głowy przekonaniami, które są tworzone przez środowiska, które czerpią z tego wymierne korzyści np. pij mleko, będziesz wielki; jedz sery, zapobiegniesz osteoporozie; białe mięso jest zdrowsze; cukier krzepi i tysiące tego typu haseł.
A te przekonania, nijak mają się do praktyki popartej faktyczną wiedzą, na temat tego, co nam rzeczywiście służy.
Na fali mody wszyscy producenci żywności chcą być w trendzie zdrowia, fit i eko. A my chcąc robić coś dobrego dla siebie, podążamy za nimi.
Czasami jak owce prowadzone na rzeź. Bez zweryfikowania pewnych informacji podawanych za pewnik może się okazać, że nie jest to ani logiczne, ani zgodne z prawdą, a wręcz szkodliwe.
Określenie zdrowe jedzenie jest bardzo subiektywne i zależne jest od stanu naszej świadomości. Dla kogoś kto trafił do dietetyczki, zdrowym będzie ograniczenie się do jedzenia wyłącznie wędlin drobiowych i kurczaka, czy też zmiana pieczywa białego na razowe. Z mojego punktu widzenia nie jest to świadome, gdyż bez względu na to, że następuje szybki oczekiwany efekt np. w postaci obniżenia masy ciała, zupełnie nierozwiązane przyczyny nadwagi pozostaną.
Z drugiej zaś skrajnej strony, ten który zdaje sobie sprawę, że gleba, woda, powietrze, plony i żywność są skażone i wie jaki wpływ mogą one wywierać na nasze organizmy, powie, że nic co mamy do dyspozycji nie jest zdrowe.
Dlatego zdecydowanie bardziej wolę mówić: ŚWIADOME JEDZENIE i ŚWIADOME ŻYCIE, ponieważ wraz z przyswajaną wiedzą wzbudzam w sobie niezbędną potrzebę uważności, nie tylko na to co we mnie, ale też na otaczający świat.
Każdy gest, decyzja i słowo nabierają wówczas znaczenia i mają swoją konsekwencję w naszym życiu. Jest tak bo na poziomie elementarnym jesteśmy energią.
LEKARZ LECZY, NIE ZAPOBIEGA
Przez ukształtowaną tak, a nie inaczej medycynę akademicką (z rynkiem farmaceutyków w tle), ludzie zwykle stawiają siebie w pozycji biernej – wygodniejszej, bo nie wymagającej zadania sobie trudu zweryfikowania danej informacji, zadbania o profilaktykę, wsłuchania się w swój organizm. Nie myślcie, że też tyle wiedziałam na początku swojej drogi. Kupowałam syntetyczne witaminy w aptece, bo wydawało mi się to dobre i wystarczające. Też nie wymagałam od siebie wysiłku, bo tak było mi wygodniej. Rosnące i tak już gigantyczne obroty firm suplementacyjnych, sprzedających antidotum na wszystkie niemal objawy utwierdzają mnie w tym dobitnie. Ogromną karierę robią również bardzo drogie badania np. na nietolerancje pokarmowe, biorezonanse, które wykazują również tylko objawy, a nie przyczyny. Jest to biznes i mydlenie oczu. Dla ogromnej grupy ludzi zdrowie, to taki stan, w którym mają nazwane i zdiagnozowane choroby, są pod stałą kontrolą lekarza i biorą leki. Ale jak się nad tym zastanowić, cały system współczesnej medycyny nie polega na zachowaniu nas w zdrowiu tylko ciągłym, nieustannym badaniu i leczeniu. W starożytnych Chinach medyk, tak długo otrzymywał zapłatę, jak jego pacjent był zdrowy. Jak zachorował opiekował się nim za darmo tak długo, aż nie doszedł do zdrowia. Czy nie ma w tym głębokiej mądrości? Teraz lekarz dostaje zapłatę za każdą wizytę i wykonaną procedurę medyczną. Poszczególne instytucje systemu mielą pieniądze jak są chorzy. Apteki zarabiają jak ludzie wykupują zapisane im na receptach leki. Kto ma interes w tym, abyśmy byli zdrowi? Biznes się przecież znakomicie kręci. A że ludzie cierpią, kogo to obchodzi. System to taki tłum bez twarzy, a w sumie to również każdy z nas. A gdzie tu miejsce na profilaktykę? Kiedyś używano nazwy medyk, teraz uznanego za staroświeckie. Jak podaje Wikipedia: „łac. medicina „sztuka lekarska” – nauka empiryczna (oparta na doświadczeniu) obejmująca całość wiedzy o zdrowiu i chorobach człowieka oraz sposobach ich zapobiegania, oraz ich leczenia!” Z tego wynika, że MEDYK z definicji zapobiegał i leczył. LEKARZ zaś leczy, LEKIEM, który ma np. tylko jedną substancję aktywną na jeden symptom, a powoduje wystąpienie lawiny innych. Nie oczekujmy zatem od nich cudów, bo to nie ich wina. Tak jest stworzony system leczenia. Pacjent ma wyjść z receptą i ma ją zrealizować! Współcześnie profilaktyką np. raka nazywa się jego wczesne wykrywanie. Co to za profilaktyka, jak już się jest chorym? Ja nie widzę w tym sensu.
CO NAM SZKODZI
Już trochę o o tym powiedziałam. Zacznę przewrotnie. Zabija nas wskaźnik ekonomiczny. Czyli nastawienie produkcji rolnej, hodowli zwierząt, przemysłu spożywczego na jak największy zysk. Jak dodamy do tego nasze przekonanie, że musimy jeść dużo i tanio, to mamy gotowy przepis na chorobę. „Zarówno zdrowie jak i choroba przychodzą do nas przez usta wraz z pożywieniem.” wiemy to już od Hipokratesa ojca medycyny. Obecnie dopuszczona jest do użycia w UE ogromna ilość dodatków: barwników, aromatów, substancji konserwujących, regulatorów kwasowości, substancji stabilizujących, zagęszczających, emulgujących, wypełniających, przeciwutleniaczy i synergentów, substancji stabilizujących. Wszystkie po to, aby jedzenie było dla nas przyjemnością, dobrze smakowało i wyglądało, a przy tym było w procesie technologicznym jak najtańsze i najłatwiejsze do zrobienia. Nawet jak część z tych dodatków uważamy za naturalne, mogą być syntetykami lub mogą być zanieczyszczone w produkcji np. metalami ciężkimi. Przyjmujemy tych szkodliwych substancji średnio około 6-8 kg rocznie!!! Jeśli dodamy do tego rafinowane tłuszcze, niewyobrażalne ilości cukru, stres, brak ruchu, rozregulowanie dobowe, odwodnienie to mamy przyczyny pandemii chorób cywilizacyjnych. Rozwinęliśmy tak cywilizację, że nasze organizmy nie nadążają w swoim ewolucyjnym rozwoju za nami. Cukrzyca I i II stopnia, rak, choroby tarczycy, problemy hormonalne i emocjonalne u dzieci i młodych ludzi to pokłosie tego wszystkiego.
PRZYCZYNA CHOROBY
Jak pisał Arystoteles „choroby nie spadają jak grom z jasnego nieba, lecz są skutkiem nieustannie popełnianych grzechów przeciwko naturze”. Mój eks, który jest lekarzem używa innego powiedzonka, że choroba to zemsta organizmu, za złe traktowanie. Te wszystkie czynniki, które wcześniej wymieniłam, prowadzą do zakłóceń metabolizmu i stanu zapalnego całego ciała, który jak się przedłuży uderzy w najsłabsze ogniwo organizmu. Stan choroby lub złe samopoczucie są niczym innym jak sygnałem ostrzegawczym od ciała = podświadomości, że ma dość dotychczasowego traktowania. Pora na zmiany. Po diagnozie lekarskiej, która może nie być przyjemna, powinno przyjść pytanie: co powinnienem zmienić w moim dotychczasowym stylu życia. Nie powinno to ograniczyć się tylko do jadłospisu i stylu życia, ale rozciągnąć na sposób myślenia, przede wszystkim o sobie… W jaki sposób traktujemy siebie i swoje ciało? Jakie myśli i emocje dominują w naszej głowie? Czy nie jesteśmy aktywni ponad miarę? Czy sztuczne światło nie rozstraja naszego rytmu dobowego? Czy nie zapominamy o sezonowości, spadkach formy wynikających z pór roku, pór dnia, faz księżyca? Jaki mamy kontakt z naturą i sobą samym?
ZDROWIE CZYLI CO
Od ponad dwudziestu lat stosuję prosty test siedmiu cech zdrowia wg. makrobiotyki (Stanisława Olko “Makrobiotyka w Polskie Kuchni”):
- brak zmęczenia,
- dobry apetyt,
- dobry sen,
- dobra pamięć,
- dobry humor,
- szybka decyzja i działanie,
- sprawiedliwość i szacunek dla siebie i innych.
Jak widać zdrowie, to bycie w równowadze i to nie tylko fizycznej, ale także psychicznej. To stan pełnej homeostazy, również energetycznej.
ŚWIADOME JEDZENIE
Dla mnie świadome czyli zdrowe żywienie wiąże się przede wszystkich z wiedzą, co szkodzi, jakie produkty i jak przygotowane mogą wpływać na poszczególne organy, na naszą energię życiową, a nawet na stany emocjonalne.
Jak należy uzupełniać niedobory witamin, minerałów i pierwiastków śladowych. Co zrobić, aby się odpowiednio wchłonęły. Nie wszyscy bowiem wiedzą, że masowa produkcja poza łatwą dostępnością i niską ceną produktów, co jest ogromną zaletą, ma też ogromną wadę nie pożywia nas i nie dostarcza elementarnych składników niezbędnych do sprawnego funkcjonowania. Co z tego że jemy dużo? Nie ma przekłada się to na prawidłowe dożywienie organizmu!
Jak oczyszczać organizm z toksyn, metali ciężkich. Jak ich unikać. Jak radzić sobie ze stresem. Co i ile pić?
Jak oczyszczać się energetycznie?
Jak dbać o ciała na wszystkich poziomach?
Jak uniknąć wszelkich objawów, których przyczyn medycyna akademicka nie jest w stanie zdiagnozować, a tym bardziej nie umie wyleczyć?
Szukając odpowiedzi, każdy z nas w sposób zupełnie nieoczekiwany podniesie samoświadomość i zdolność samostanowienia.